Autor: Zdzisław Podbielski <>
Źródło: Młody Technik 9/1975 <http://www.mt.com.pl>
Jeżeli weźmie się pod uwagę różnorodność produkowanych odmian samochodów,
to Polska należy na pewno do czołówki europejskiej. Nic więc dziwnego, że
mogliśmy zrealizować zamówienie irackiego Ministerstwa Rolnictwa na dostawę
do tego kraju specjalizowanych samochodów - baz warsztatowych.
Samochody tego typu potrzebne były Irakowi do wykonywania bezpośrednio na
polu napraw maszyn rolniczych pracujących w akcji żniwnej. Jelcz 574, bo o
tych wozach mowa, jest po prostu terenowym Starem 660 z nadwoziem
warsztatowym produkowanym w Jelczańskich Zakładach Samochodowych. Metalowe
nadwozie wodo- i pyłoszczelne kryje w sobie: tokarkę, agregat prądotwórczy,
agregat spawalniczy, szlifierkę, wiertarkę oraz wiele narzędzi ślusarskich
i specjalnych, posegregowanych w kilkudziesięciu szufladach dwóch stołów
monterskich. Oprócz wyposażenia warsztatowego w nadwoziu znajdują się 3
miejsca do spania, w podwieszanych hamakach oraz kochery i inny sprzęt
umożliwiający monterom pracę z dala od miejsca zamieszkania.
Wielką zaletą ruchomego warsztatu naprawczego Jelcz 574 jest zdolność
poruszania się w trudnym terenie, nawet po bezdrożach, bowiem pojazd ma 3
osie napędzane. Zależnie od potrzeby można włączyć wszystkie napędy
jednocześnie albo tylko napęd tylny. Masa własna pojazdu wynosi 8990 kg.
Może on również holować przyczepę o masie całkowitej do 4400 kg po drodze
utwardzonej lub do 3500 kg w terenie.
Kabina kierowcy ma dach brezentowy, w razie potrzeby łatwy do usunięcia.
Okno przednie jest 2-częściowe, ma dwie szyby, które można niezależnie od
siebie uchylać, a oprócz tego całą ramę okna przedniego można położyć
poziomo.
W kabinie, pomiędzy siedzeniami pasażera i kierowcy, znajduje się silnik.
Jest to 6-cylindrowa, gaźnikowa jednostka napędowa — typ S-47. Moc silnika
wynosi 105 KM (DIN) przy 3000 obr/min. W stosunku do całkowitej masy
pojazdu moc silnika nie jest zbyt duża. Dlatego samochód dość wolno nabiera
prędkości. Natomiast prędkość maksymalną 73 km/h można uważać za
wystarczającą.
Kontakty handlowe naszego przemysłu motoryzacyjnego z Irakiem mają już
kilkuletnią tradycję. Sprzedajemy tu samochody Nysa, Żuk i Polski Fiat
125p. Nasze wozy cieszą się w Iraku dobrą opinią i dlatego właśnie do
Polski zwrócono się z prośbą o dostarczenie tym razem innego sprzętu
samochodowego. Warunki irackiego kontrahenta były korzystne, ale i
kłopotliwe. Za dobrą cenę nabywca żądał szybkiej dostawy. Należało w ciągu
niespełna 2 miesięcy dostarczyć odbiorcy dużą partię — 150 wozów.
Dostarczenie samochodów transportem tradycyjnym, tzn. koleją lub statkiem,
zajęłoby zbyt dużo czasu, gdyż dobra koniunktura naftowa spowodowała, że
linie kolejowe wiodące do krajów arabskich są przeciążone, a trwająca do 5
czerwca blokada Kanału Sueskiego powodowała konieczność opływania całej
Afryki. W tej sytuacji Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego Przemysłu
Motoryzacyjnego „Polmot" zdecydowało się na śmiały krok. Po porozumieniu
się z odbiorcą, samochody skierowano do Iraku szosą, na własnych kołach.
Zorganizowanie tak wielkiej karawany wymagało rozwiązania wielu problemów.
Do transportu pojazdów wybrano najlepszych kierowców ze wszystkich zakładów
przemysłu motoryzacyjnego w Polsce. Podzielono wozy na grupy po 10 sztuk.
Oprócz kierowców, w skład każdej grupy wchodził mechanik i kierownik
odpowiedzialny za sprawne doprowadzenie kolumny pojazdów ze Starachowic do
odległego o ponad 4000 km Bagdadu. Samochody Jelcz 574 są ruchomymi
warsztatami naprawczymi, przystosowanymi raczej do pokonywania krótszych
odległości. Dojazd do Bagdadu był więc dla nich maratonem drogowym. Ponadto
wyruszyły w drogę pojazdy zupełnie nowe, czyli, jak mówią fachowcy,
niedotarte, które należało szczególnie uważnie eksploatować. Fabryczna
instrukcja obsługi zaleca wykonywanie technicznych przeglądów samochodów po
określonym przebiegu kilometrów. Ponieważ zalecenia instrukcji muszą być
przestrzegane, przeglądy techniczne pojazdów zorganizowano na trasie, w
bułgarskim mieście Płowdiw. Miejscem przeglądów były gościnnie nam
udostępnione stanowiska w bazie transportowej.
Trasa przejazdu ze Starachowic do Bagdadu wiodła przez 7 krajów. Polscy
turyści często odwiedzają Czechosłowację, Węgry, Jugosławię, Bułgarię
i znają te kraje dobrze. Natomiast mniej znana jest 2,5-krotnie większa od
Polski Turcja. Jest to kraj bardzo ciekawy, a we wschodniej części wręcz
egzotyczny. Przejechać wzdłuż przez Turcję — to znaczy pokonać ponad 2
tysiące kilometrów dróg o różnej nawierzchni i położonych na różnej
wysokości, nawet powyżej 3 tyś. metrów.
Oznakowanie tureckich dróg jest skąpe, poza tablicami kierunkowymi do
miejscowości, znaki drogowe nie są tu jeszcze w pełni stosowane i
przestrzegane. Ale trzeba podkreślić, że kierowcy wykazują duży refleks i
jeżdżą z dużym wyczuciem sytuacji na drodze. Bardzo ładnym zwyczajem są
gesty porozumiewawcze kierowców wymieniane w czasie jazdy. Kierowca
wyprzedzanego pojazdu sygnalizuje wolną przed sobą drogę ruchem
wyciągniętej ręki lub kierunkowskazem. Ten drugi wariant sygnalizacji jest
odwrotny niż u nas przy ruchu prawostronnym. Zgodę na wyprzedzanie kierowca
sygnalizuje lewym, a nie jak u nas prawym kierunkowskazem. O tym trzeba
wiedzieć, bo może dojść do tragicznej pomyłki. Inne znaki ręką najczęściej
używane to ruchy dłonią z góry w dół lub 5 palców połączonych razem
skierowanych w górę, co oznacza „poczekaj" oraz wyciągnięta ręka nad dachem
pojazdu, co oznacza chęć zatrzymania się. I w tym przypadku trzeba poznać
zwyczaje kierowców, gdyż mogą oni zatrzymać się w dowolnym miejscu na
drodze, wcale nie zjeżdżając na pobocze.
Ruch na drogach w Turcji jest duży, królują ciężarówki różnych marek,
najczęściej: angielskie Austin, Bedford i Ford, zachodnioniemieckie MAN i
Henschel oraz amerykańskie International Harvester i De Soto. Turcja nie
produkuje samochodów ciężarowych, wykonuje jedynie nadwozia do
importowanych podwozi. Produkuje się natomiast w Turcji samochody osobowe
pod nazwą Anadol. Wytwarza się je
od 1967 r. wg licencji angielskiej firmy Reliant. Oprócz samochodów Anadol
na drogach Turcji widać sporo Fiatów 124, które montowane są w Turcji pod
nazwą Murat. Kierowcy tureccy bardzo lubią ozdabiać swoje pojazdy. Widzi
się często wiele rozmaitych świateł i światełek poprzyczepianych do nadwozi
samochodów, a nawet dodatkowe zderzaki, no i przede wszystkim dodatkowe
sygnały dźwiękowe. Sygnału dźwiękowego używa się w Turcji najczęściej bez
powodu, co kilkaset metrów jazdy trąbi się po prostu na wiwat.
We wschodniej części Turcji ruch jest znacznie mniejszy. Na
180-kilometrowym odcinku drogi z Urfy do Mardinu naliczyliśmy zaledwie
kilkanaście samochodów i chyba dwie stacje benzynowe, zresztą tereny
południowo-wschodniej Turcji to w dużej mierze półpustynie. Bardziej
pustynne warunki występują jednak na terenie Iraku. Droga z Mosulu do
Bagdadu ma długość 400 km. Niemal na całym tym odcinku trudno znaleźć cień.
W upalny dzień temperatura w słońcu, sięga ok. 70°C, a w samochodzie wynosi
ok. 40°C. W. tych zróżnicowanych warunkach klimatycznych i topograficznych
Jelcze 574 dawały sobie dobrze radę i całą trasę przebyły niemal bez
usterek.
Odbiorcy iraccy przyjmowali od nas samochody po przebiegu ok. 4500 km. Ta
liczba przejechanych kilometrów kończy w zasadzie okres dotarcia
samochodów, a więc okres, w którym występuje konieczność wykonywania
częstej obsługi technicznej. Odbiorca iracki otrzymał zatem samochody
dotarte, pełnosprawne i, co było podstawowym warunkiem transakcji, w
odpowiednim czasie.
Sposób transportu „na własnych kołach" samochodów Jelcz 574 do Bagdadu
okazał się bardzo trafny. Operacja była znacznie tańsza niż transport
kolejowy lub wodny, a także pozwoliła na zebranie cennego materiału
doświadczalnego dotyczącego jakości i trwałości eksportowanego sprzętu.
Zdzisław Podbielski